Podsumowanie wypraw Papua (PNG) oraz „Wyspy Pacyfiku”
Kilka dni temu zakończyliśmy dwie bardzo egzotyczne wyprawy – wyjazd do Papui Nowej Gwinei oraz wyprawę dookoła świata przez wyspy poludniowego Pacyfiku.
Tutaj jeszcze przed wystartowaniem wyprawy linie lotnicze rzucały nam kłody pod nogi. Jakie przygody nam towarzyszyły?
– 2 miesiące przed wylotem linie przesunęły loty do Manili o 1 dzień wcześniej. Grupa wykorzystała to na trekking na wulkan Pinatubo w okolicach Manili.
– 2 tygodnie przed wylotem linia Philiphines Airlines przesunęła wylot z Manili do Port Moresby o 1 dzień później, powodując konieczność skrócenia pobytu w PNG o 1 dzień oraz przesunięcia (płatnego) lotów krajowych w Papui.
– jednemu z uczestników w dzień wylotu linia na lotnisku poinformowała, że ktoś zmienił jego bilet i on miał wylot „wczoraj” i teraz musi kupić sobie nowy bilet jeśli chce lecieć. Na szczęście udało się to linii odkręcić i wyjaśnić.
– po wylądowaniu w Manili jednemu uczestnikowi nie doleciał bagaż rejestrowany. Na szczęście doleciał następnego dnia, zanim grupa wyleciała z Manili do Port Moresby.
– pierwszy lot krajowy z Port Moresby do Mount Hagen, maszyna zawróciła z pasażerami w połowie drogi i wylądowała z powrotem w Port Moresby. Grupa finalnie po około 3 kolejnych anulacjach doleciala do Mount Hagen z ok 30 godzinowym opóźnieniem i wielogodzinnym oczekiwaniem na lotnisku.
– na szlaku do Mount Giluwe lokalny przewodnik postanowił trase do base campu obrać zdecydowanie dłuższą (ok 8 godziną) przez co grupa doszła do BC po zmroku, cali mokrzy.
– na zejściu z BC Mount Giluwe do drogi nie obyło się bez kontuzji jednego z uczestników
– przy chęci odwiedzenia placówki medycznej akurat trafiła grupa na niedzielę, gdzie prywatny szpital był nieczynny, a w publicznym nie działał rentgen…
– lot powrotny z Goroka do Port Moresby został odwołany 1.5 godz przed wylotem i zmieniony na lot następnego dnia w okolicach południa
– lot powrotny Port Moresby – Manila został odwołany mniej niż dobę przed wylotem i zmieniony został na wylot … 6 dni później… finalnie kupiliśmy nowe bilety inną linią 1 dzień przed odlotem
– spowodowało to też konieczność zmian w biletach międzykontynentalnych
Poza tymi drobnymi wydarzeniami wspomnianymi powyżej, dzięki super ekipie – Asi, Anetty, Anii, Arka, Darka, Marka i Krzyśka, wykorzystali czas w PNG jak najlepiej pomimo, tylu przeszkodom, które się codziennie pojawiały. Gratulacje dla nich. A jak oni swoje przygody uwiecznili w fotografiach? Zapraszam do krótkiej galerii zdjęć TUTAJ.
Wróciliśmy kilka dni temu z naszego wyjazdu dookoła świata, gdzie odwiedziliśmy bardzo rzadko wybierane przez Polaków kraje na mapie świata, czyli Fidżi, Samoa, Tonga, Vanuatu, Polinezję Francuską (oraz przy okazji spędziliśmy dobę w Auckland w Nowej Zelandii, a niektórzy w Tokio oraz Los Angeles i San Francisco).
Trasa naszych lotów przebiegała następująco Warszawa – Tokio – Fidżi – Samoa – Fidżi – Tonga (Vava’u) – Fidżi – Vanuatu – Nowa Zelandia (Auckland) – Polinezja Francuska (Tahiti) – USA (LA lub San Francisco) – Polska. Tutaj w porównaniu z wyprawa do PNG nie mieliśmy problemu z opóźnieniem ani odwołaniem, żadnego z segmentów lotów.
Czy skupialiśmy się na plażowaniu? Nie… nie wiem czy spędziliśmy nawet 1 godzinę na jakiejkolwiek plaży leżąc i leniuchując. To co robiliśmy?
– kąpaliśmy się w niezliczonej ilości wodospadów
– pływaliśmy w jaskiniach
– uczestniczyliśmy w pokazach kulturowych
– odwiedzaliśmy wioski w górach
– snorklowaliśmy w poszukiwaniu żółwi, małż olbrzymich, płaszczek i tysięcy ryb
– plywaliśmy kajakami
– wchodziliśmy na szczyty mające prawie 2000 mnpm
– odwiedzaliśmy często bardzo niedostępne zakamarki wysp
– chodziliśmy korytem rzeki wspinając się ku jej wyżej położonym partiom
– próbowaliśmy lokalnej kuchni na każdej z wysp
Jakbyście chcieli zobaczyć, jakie widoki nam towarzyszyły zapraszam do krótkiej galerii zdjęć TUTAJ.
Pozdrawiam,
Marcin Mentel
Backpackers Club